Nauczyciele dobrych relacji
– Osoby z niepełnosprawnościami mają w sobie naturalną ciekawość drugiego. Sporo moglibyśmy się nauczyć od naszych wychowanków. Zwłaszcza, gdy mówimy o otwartości, tolerancji i braku uprzedzeń – zwraca uwagę Róża Banasik-Zarańska.
Z dyrektor Specjalnego Ośrodka Rewalidacyjno-Wychowawczego dla Dzieci i Młodzieży z Autyzmem rozmawiamy o tym, jak dobrze – wbrew wcześniejszym obawom – w międzynarodowym projekcie odnalazły się osoby z niepełnosprawnością sprzężoną, a więc zaburzeniami fizycznymi i umysłowymi.
Wspólne odkrywanie historii, kultury, obyczajów oraz tradycji Polski i Litwy – taki cel postawiliście sobie w projekcie. Czy historia i kultura to klucz do lepszego poznania innego narodu?
Z pewnością, co potwierdza ten projekt. Inspiracją do działań był udział naszych wychowanków w żywych lekcjach historii na malborskim zamku. Niezwykle ciekawych i prowadzonych w przystępny sposób. To ważne, bo pamiętajmy, że mówimy o młodzieży ze sprzężoną niepełnosprawnością, dla której realizacja zadań edukacyjnych jest dużym wyzwaniem. Oni muszą doświadczyć czegoś żywego, konkretnego, jak dotknięcie zamkowego muru czy przymierzenie zbroi.
Projekt realizowaliśmy wspólnie z litewskim partnerem. Stworzenie swoistej platformy porozumienia o podłożu historyczno-tradycyjno-obyczajowym, porównywanie, szukanie cech wspólnych i wskazywanie różnic w obu narodach daje przestrzeń do swobodnego poznawania. Stwarza też nowe możliwości edukacyjne, tak odległe od tego, co przekazuje się podczas tradycyjnych lekcji w szkołach. Lekcji, które w przypadku naszych podopiecznych w ogóle nie zdają egzaminu.
To wzajemne poznawanie miało miejsce m.in. w Krakowie. Skąd wybór lokalizacji?
Nie mamy zbyt wielu możliwości, by odkrywać inne regiony kraju, podobnie jak młodzież z litewskiej placówki. Bariery ekonomiczne i społeczne sprawiają, że osoby z niepełnosprawnościami nie wyjeżdżają z domów zbyt często. Chcieliśmy dać im szansę na poznanie innych miejsc, pokazać im Kraków. I choć nie było to podstawowe założenie projektu, to dla naszych wychowanków było to niezwykle cenne doświadczenie, a dla ich kolegów z Litwy wspaniałe odkrycie.
Dlaczego Kraków? Już sam Wawel ze wspólnymi symbolami Polski i Litwy to doskonała lekcja historii. Do tego mamy ważne dla obu narodów postaci historyczne: Adama Mickiewicza czy Barbarę Radziwiłłównę. W tej niesamowitej przestrzeni szukaliśmy wspólnych elementów dla historii obu narodów, mierzyliśmy się z ciekawymi zadaniami, pojawił się też quiz. To był strzał w dziesiątkę. W Krakowie założone przez nas cele realizowaliśmy w naturalny sposób. Było bardzo intensywnie poznawczo, a jednocześnie lekko, łatwo i przyjemnie.
Co do zasady, edukacja jest dużo bardziej skuteczna, gdy odbywa się w przyjaznej atmosferze, z uśmiechem i bez przymusu. W Krakowie nasi wychowankowie wykonywali zadania, które – jak nam się wydawało – mogły być za trudne czy niezbyt interesujące dla nich. Myliliśmy się.
Nie mieliście problemu z rekrutacją?
Uczestnikami projektu były osoby z niepełnosprawnością sprzężoną – intelektualną i fizyczną, wychowankowie Specjalnego Ośrodka Rewalidacyjno-Wychowawczego dla Dzieci i Młodzieży z Autyzmem oraz uczniowie szkoły specjalnej w Kozłowej Rudzie. I rzeczywiście podczas rekrutacji musieliśmy zachęcać młodzież oraz ich rodziców i opiekunów do udziału w projekcie. Dorośli obawiali się, czy ich dzieci dadzą radę. Odległość od domu, czas trwania wyjazdu, rozłąka z opiekunami i konieczność wykazania się większą samodzielnością dla wielu wydawały się przeszkodami nie do pokonania. Pamiętajmy, że nasi wychowankowie potrzebują wsparcia przy codziennych czynnościach. Nie wszyscy są gotowi, by wziąć udział w projekcie, napotykają na mnóstwo ograniczeń. Przygotowanie do uczestnictwa w tego rodzaju działaniach może trwać nawet kilka lat. Mimo początkowych obaw, projekt zakończył się sukcesem. Wszyscy doskonale sobie poradzili, co także było jednym z naszych celów. Co więcej, braliśmy pod uwagę, że komuś może się nie udać, że któryś z uczestników będzie musiał wcześniej wrócić do domu. Nic takiego się jednak nie zdarzyło.
Dziś mamy już na tapecie kolejne projekty, a rodzice i opiekunowie pytają, kiedy znów coś podobnego zorganizujemy. Uczestnicy również są gotowi na kolejne wyprawy, co bardzo nas cieszy. Ponownie chcieliby się spotkać z kolegami z Litwy. Pamiętają imiona, chcą ich znowu zobaczyć, co pokazuje, że udało im się zbudować fajną relację. To ogromny sukces, zwłaszcza jeśli mówimy o młodzieży z autyzmem. Dla nich nawiązywanie i podtrzymywanie więzi jest dużym wyzwaniem. Z drugiej strony nasi wychowankowie mają takie same potrzeby jak pełnosprawna młodzież. Chcą poznawać nie tylko miejsca, ale i ludzi, nawiązywać znajomości, przyjaźnie. Nie wszyscy jednak potrafią to wyrazić.
Mówi pani o relacjach, a co z różnicami kulturowymi, uprzedzeniami?
Osoby z niepełnosprawnościami są zdecydowanie bardziej tolerancyjne. Człowiek po drugiej stronie jest jak czysta karta. Są nastawieni pozytywnie, serdecznie. Mają w sobie naturalną ciekawość innego. Podczas realizacji projektu zaczynaliśmy jako dwie grupy: polska i litewska, by już po chwili całkowicie się wymieszać. Uczestnicy sami inicjowali kontakty i decydowali, z kim chcą spędzać czas. Myślę, że sporo moglibyśmy się nauczyć od naszych wychowanków. Zwłaszcza, gdy mówimy o otwartości, tolerancji i braku uprzedzeń.
A jak poradziliście sobie z barierą językową?
Zdarzało się, że wspieraliśmy się językiem angielskim czy rosyjskim. A czasem i to było za mało. Jedna z litewskich opiekunek dobrze rozumiała i mówiła po polsku. Przydała nam się także książka komunikacyjna jednej z uczestniczek, która nie mówi. Szybko nauczyliśmy się też korzystać z internetowych translatorów. Byliśmy bardzo kreatywni i elastyczni, dosłownie, bo i język ciała odegrał tu dużą rolę (śmiech).
Jakie jeszcze efekty udało się osiągnąć tymi działaniami?
Zrealizowaliśmy wszystkie cele projektowe. Młodzież zapoznała się z elementami historii, tradycji i kultury obu narodów w zakresie dostosowanym do swojej niepełnosprawności. Zaskoczyli nas też, osiągając więcej, niż się spodziewaliśmy. To oznacza, że w kolejnych projektach możemy stawiać sobie bardziej ambitne cele. Nasze działania spotkały się też z dużym odzewem w społeczności lokalnej. Rodziny i znajomi naszych uczestników przekonali się, że nasi podopieczni są w stanie taki projekt zrealizować. Wychowankowie udzielali wywiadów mediom, opowiadali o swoich wrażeniach, także podczas radiowej audycji. Co więcej, mieliśmy bardzo dużo kandydatów na nowy rok szkolny. Wszyscy podkreślają, że dużo robimy, i chcą być u nas. Dla dyrektora placówki, która nie ma kłopotu z naborem dzieci i ludzi do pracy, to jest naprawdę wspaniały efekt.
A co z samodzielnością, która w tego rodzaju projektach odgrywa ważną rolę?
Dobrze ich do tego uczestnictwa przygotowaliśmy. Przed wyjazdem przeprowadziliśmy nawet trening pakowania walizki. Samodzielność jest kluczowa nie tylko przy realizacji projektu, ale przede wszystkim na dalszym etapie ich życia. Tego nie da się nauczyć teoretycznie czy w warunkach laboratoryjnych. Testem samodzielności są właśnie działania zewnętrzne.
Nasi podopieczni uczestniczyli w warsztatach, prelekcjach, sami prezentowali materiał, odgrywali scenki. To rozwija każdego. Co więcej, dzięki tego rodzaju inicjatywom odkrywamy z naszymi podopiecznymi nowy świat, a otoczenie odkrywa nas i naszą rzeczywistość. Mamy szansę wyjaśnić społeczeństwu, na czym polegają problemy naszych wychowanków.
Również kadra, mimo że w czasie takiego wyjazdu pracuje 24 godziny na dobę, zaczyna inaczej patrzeć zarówno na wychowanków, jak i na proces edukacji. To daje oddech i szansę na inną perspektywę. Po powrocie okazało się, że zgłosiło się do mnie więcej nauczycieli, którzy chcą brać udział w takich projektach. Zainteresowały się tym sąsiednie szkoły. To prawdziwy efekt domina.
Skoro o efekcie domina mowa, to czy planujecie kolejne projekty, także z Litwinami?
Oczywiście, mamy już nawet podpisaną umowę na kolejne działania. Bardzo nas cieszy, że współpraca ze szkołą specjalną w Kozłowej Rudzie ma swój dalszy ciąg. To niezwykle cenne, gdy po zakończeniu działań nie rozstajemy się, ale razem próbujemy iść tą samą drogą.