Czy młodzi uratują miasta?
Trendy są wyraźne. Duże miasta przyciągają młodych ludzi ofertą edukacyjną, kulturalną a przede wszystkim atrakcyjnym rynkiem pracy. Jedni się cieszą, drudzy smucą. Demografia nie pomaga - pisze Barbara Zamożniewicz, liderka społeczna.
Mieszkam w małej wsi tuż obok powiatowego miasteczka w Świętokrzyskiem. Tę część Polski niektórzy nazywają Polską B, a w opracowaniu prof. Śleszyńskiego z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN moje miasto, obok ponad 130 innych, otrzymało tytuł miasta tracącego funkcje społeczno-gospodarcze. Co więcej, znalazło się w top 15 miast kryzysowych i jako jedyne oznaczono je gwiazdką w „nagrodę” za ubytek mieszkańców. Żaden powód do radości. Ale ogromny do rozważań na temat roli młodych osób w rozwoju polskich miast i miasteczek.
Trendy są wyraźne. Duże miasta przyciągają młodych ludzi ofertą edukacyjną, kulturalną a przede wszystkim atrakcyjnym rynkiem pracy. Jedni się cieszą, drudzy smucą. Demografia nie pomaga. 30 lat temu osoby do 18 r.ż. stanowiły 29% populacji, a obecnie ledwie 18% (GUS, 2024). Że młodych osób jest w małych miastach mało, widać po liczbie uczniów szkół średnich i po pustych wieczorami ulicach. Ja z coraz większym przekonaniem myślę o młodzieży jak o mniejszościowej grupie społecznej. Jeśli zgodzimy się, że młodość to synonim dynamiki i zmian, a tego potrzebuje każda społeczność lokalna, by się rozwijać, to wraz z młodymi ludźmi odpływa z mniejszych ośrodków miejskich ten potencjał. A to grozi stagnacją.
Tylko czy wiedzą o tym decydenci? A nawet jeśli wiedzą, czy mają lokalnie ekspertów od pracy z młodzieżą? Czy mają na to środki? A narzędzia?
Sytuację tę zanalizował Instytut Rozwoju Miast i Regionów, który obecnie, wraz z wybranymi miastami średnimi, pracuje nad wdrożeniem instrumentu laboratorium miejskiego, tzw. urban lab. To fizyczna i mentalna przestrzeń do spotkania, rozmowy, ale przede wszystkim współpracy na rzecz miasta z udziałem młodych mieszkańców. Chodzi też o jedną prostą rzecz – by młodzi poczuli, że z ich głosem ktoś się liczy i że mają wpływ na rzeczywistość. Aż tyle.
W dniu, w którym piszę ten artykuł, nie wiadomo jeszcze, które ośrodki zostaną wyłonione w konkursie dotacyjnym „Urban Lab – Miasto dla Młodych”. Do przedostatniego etapu zakwalifikowało się ich dziewięć, m.in. Toruń, Zielona Góra, Białystok. Kibicuję wszystkim, ponieważ marzę o tym, by każde średnie i małe miasto w Polsce mądrze pracowało na rzecz młodzieży.
Moje miasteczko nie ma szans na dotację, nawet nie startuje, ale odkąd usłyszałam o urban labach, pracuje we mnie myśl o stworzeniu namiastki takiej przestrzeni tutaj. Nie musi być to pięknie wyposażony budynek, może być sala w domu kultury. Bo nowoczesność jest w idei urban labu, która mówi o współpracy mieszkańców (w tym młodzieży) na rzecz rozwoju lokalnego i ich wpływie na procesy decyzyjne. A to, wierzę, ma szansę uratować moje miasto.