Kod wolności
Introwertykiem z pewnością nie jest Dominik Kościelak. Studiował etnologię i antropologię kultury. Dokumentował życie szamanów tybetańskich w zachodnich Himalajach, był aktorem w Teatrze Zar i pracował w Ośrodku Grotowskiego we Wrocławiu. Jak wielu humanistom, doskwierało mu poczucie braku umiejętności, które pomogłyby mu zarobić pieniądze, gdyby los rzucił go do innego kraju.
Postanowił uczyć się programowania, bo dość już miał szukania znajomych, którzy najpierw stworzą dla niego stronę internetową, a potem będą dostępni, gdy poprosi o wprowadzenie zmian. Mieszkał wtedy w Londynie. – Siedziałem wieczorami przy książkach, często zarywałem noce, bo nie przyznałem się pracodawcy, że jestem początkującym programistą, a on akurat mi zlecił coś trudnego. Zachwycało mnie, że jedynym narzędziem, jakiego potrzebuję, jest komputer, że programowanie pozwala połączyć wyobraźnię humanisty z czysto techniczną umiejętnością tworzenia kodu – opowiada Dominik.
Nowy język obcy
Wchodzę do jednej z sal kaliskiego wydziału Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Tę przestrzeń wybrał Dominik dla nastolatków, uczestników projektu Od zera do hakera, współfinansowanego przez program Erasmus+. Dosiadam się do dwóch dziewczyn w ostatnim rzędzie. Pytam, dlaczego wybrały programowanie. Czy to rodzice powiedzieli im, że to zawód przyszłości? Dowiaduję się, że jedna z nich, Julia Sztandera, interesuje się sztuką makijażu i chce stworzyć stronę internetową z filmami i poradami. Ma 17 lat i jest świadoma, że programowanie stoi dziś wysoko w rankingach ważnych umiejętności. Szybko dodaje jednak, że to jest naprawdę wciągające zajęcie.
Dominik jest zadowolony, że do jego projektu zgłosili się nie tylko chłopcy, choć przytłaczająca większość zgłoszeń pochodziła właśnie od nich. Parytetu w grupie nie udało się zachować, bo na 16 miejsc tylko 4 przypadły dziewczynom. Wszystkie są w liceach, w klasach o ścisłych profilach. Nie wszystkie wiedzą, czy wybiorą studia związane z informatyką, ale już teraz dostrzegają, jak bardzo programowanie pomoże im w rozwijaniu własnego hobby. – Ja zawsze lubiłam robić i pokazywać swoje zdjęcia. Zorientowałam się, że pisząc własny program, będę mogła je prezentować w jeszcze bardziej atrakcyjny sposób – mówi Irena Piątkiewicz.
Igor Sobiś ma 13 lat. Przyznaje, że rodzice mieli problem z zaakceptowaniem jego pasji do grania w gry, ale dzięki warsztatom i oni też się czegoś nauczyli – zrozumieli, że programowanie jest jak kolejny język obcy. Poznawanie go jest jak podnoszenie kwalifikacji. A poza tym – ucząc się programowania, przy okazji uczy się angielskiego.
Wolność tworzenia
Jest sobotnie przedpołudnie. Trwa 14. już spotkanie w ramach warsztatów. Szesnaście osób siedzi w ławkach i śledzi ruchy Dominika, który płynnie przeskakuje między czarnym oknem programisty, wypełnionym kodami, a tradycyjną stroną internetową z newsami. Podczas gdy standardowy użytkownik internetu czyta nagłówki artykułów, programista wczytuje się także w dodatkowe parametry, dodane do adresu strony. Okazuje się, że każda literka może oznaczać zmienną lub wartość danej zmiennej, a programista, tworząc ten kod, musi być bardzo czujny, by nie popełnić tu błędu.
Pomysł na szkolenie Dominik Kościelak dopracowywał z Olą Kubiak z Fundacji Rozwoju Inicjatyw Kreatywnych w Kaliszu. To ona chciała, by projekt miał międzynarodowy charakter, a Dominik szybko znalazł partnera w Portugalii. – To było moje postanowienie noworoczne – uczyć dzieci programowania. Spadłeś mi z nieba z tym pomysłem! – entuzjastycznie zareagował Joao Matos, inżynier informatyki z Porto, który oprócz programowania zajmuje się uprawą pomarańczy.
Joao równolegle z Dominikiem szkolił grupę Portugalczyków. Za kilka dni wszyscy spotkają się w Porto, gdzie podczas czterech dni hakatonu, połączeni w mieszane grupy, będą mówili do siebie dwoma językami – tradycyjnym angielskim, którego uczą się w szkole, i angielskim programisty, który dopiero poznają. Dla obu grup będzie to pierwsza okazja do kontaktu i współpracy z obcokrajowcami. Efektem końcowym będą aplikacje i gry komputerowe.
Choć tytuł kaliskiego projektu brzmi Od zera do hakera, jego uczestnicy mają w przyszłości raczej tworzyć niż niszczyć i siać strach. Jest jednak coś, co łączy przedsięwzięcie ze środowiskiem hakerów. W tym ostatnim naczelną wartością – zdaniem wybitnego hiszpańskiego socjologa komunikacji Manuela Castellsa – jest wolność: wolność tworzenia, wolność w dostępie do wiedzy, wolność form dzielenia się wiedzą. Organizatorzy projektu też się swą wiedzą podzielą: jesienią scenariusze lekcji będą dostępne w internecie dla wszystkich zainteresowanych.