Jak bratanki
Inna fotografia: świeżo odmalowana pracownia komputerowa, na stołach – czarne, nowoczesne laptopy. Grupa uczennic zgłębia tajniki wiedzy informatycznej, chłopak w niebieskiej bluzie dresowej coś wpisuje, naokoło cała grupa, zaglądają mu przez ramię… Tak wyglądały spotkania w ramach tego projektu, w którego tytule pojawia się sformułowanie „trudna młodzież”. Ci uśmiechnięci, zadowoleni, spragnieni wiedzy – trudni? No tak: bo być może pochodzą ze środowisk, w których nie jest wcale łatwo o poszerzanie horyzontów, budowanie własnej przyszłości. Tak jest w Polsce – ale i na Słowacji.
Stowarzyszenie Przyjaciół Rodziny w Nowym Sączu postanowiło wesprzeć działaniami młodych ludzi z obu stron granicy. Członkowie stowarzyszenia mają w tym praktykę – wszak prowadzą niepubliczną szkołę zawodową, w której – bez żadnego czesnego – młodzież przyucza się do zawodu fryzjera, sprzedawcy, cukiernika, kucharza, montera, mechanika – i wielu innych. Oprócz zajęć na miejscu, w ładnym i czystym budynku szkoły, uczniowie mogą też dokształcać się na płatnych praktykach w zakładach pracy.
Zgodnie z założeniami, udział w projekcie miał dać młodym Polakom i Słowakom – w tym także tym z mniejszości romskiej – motywację do realizowania najbardziej nawet śmiałych planów i zamierzeń. Miał pomóc wyrwać ich z patologicznych środowisk, pokazać, jak ciekawie i produktywnie spędzać czas wolny. To szczególnie ważne dla dzieci z rodzin romskich – ich sytuacja jest wyjątkowo trudna, i to zarówno w Polsce, jak i na Słowacji.
W zajęciach sportowych i internetowych wzięło udział w sumie dwadzieścia osób w wieku od 13 do 18 lat. Spotkań było dziewięć. Sportowe i internetowe odbywały się w Zespole Szkół w Piątkowej, a na zakończenie – wizyta uczniów w Zakladnej Skole w Starej Lubovni.
Pierwsze zajęcia odbyły się w sobotę 29 marca 2014 roku. Dyrektor szkoły, Sławomir Stanek, i Andrzej Burkat, przewodniczący stowarzyszenia, przywitali siedmioosobową grupę uczniów ze Słowacji wraz z ich opiekunem, oraz trzynastoosobową grupę Polaków z Zespołu Szkół w Piątkowej. Na początku była oczywiście integracja: trzeba było się poznać, pokonać bariery językowe… Ależ szybko to poszło! A potem była już wspólna nauka, praca, zawody sportowe.
Nawiązano całkiem sporo przyjaźni, ponad granicami – tymi państwowymi, ale i kulturowymi. Co będzie dalej? To już zależy w dużej mierze od samych młodych. Może te trzy miesiące spotkań odmienią ich życie – zgodnie z teorią „efektu motyla”. Bo przecież dla wielu z nich to była pierwsza w życiu okazja by się przekonać: jak to jest, gdy cię doceniają, szanują, gdy w ciebie wierzą? Ta świadomość dodaje skrzydeł. Oby – na całe życie.