Inspiracje -

Brak sprawdzianów, kartkówek i odpytywania!


„Wyjazd na stypendium to niesamowita przygoda, jest to także przyspieszony trening przed rozpoczęciem studiów” – opowiada stypendystka BAS, Patrycja Patys.

Weronika Budrewicz: Jak pani się czuła wchodząc pierwszy raz w progi szkoły zagranicznej?
Patrycja Patys: Najmocniej odczuwałam chyba zwyczajną ciekawość. Wiadomo, było też trochę stresu, wszędzie widziałam nowe twarze, słyszałam różne języki (szkoła była bardzo międzynarodowa), a na lekcjach angielskiego byłam jedyną osobą w całej grupie bez brytyjskiego paszportu. Wszystko było jednak tak inne od tradycyjnego polskiego liceum, że przeważało raczej podekscytowanie. Zarówno podczas zajęć wprowadzających, jak i w internacie (boarding house) zostaliśmy przywitani przez pogodnych i uśmiechniętych nauczycieli, więc strach przed nieznanym szybko zniknął.

Jakie są różnice w nauczaniu względem polskiego sytemu edukacji?
Brak sprawdzianów, kartkówek i odpytywania! A co za tym idzie, nastawienie na krytyczne myślenie, wyrażanie własnego zdania i dyskusję. Przynajmniej tak jest w dziedzinie nauk humanistycznych, z którymi osobiście miałam największą styczność podczas pobytu w angielskiej szkole. Lekcje prowadzone są w formie dialogu z nauczycielem, przez co każdy dodaje do podanego tematu coś od siebie. Nie ma odpytywania, wejściem do klasy nikt nie przerzuca nerwowo kartek grubego podręcznika w nadziei, że uda mu się zapamiętać ostatni wzór czy nazwę kolejnej góry. Zamiast tego, co jakiś czas są egzaminy przygotowujące do matury. Ponadto, każdy może wybrać przedmioty, których chce się uczyć, zamiast decydować się na „profil” klasy. Grupy na zajęciach też są dosyć małe (w moim przypadku było to maksymalnie 12 osób), co również jest miłą odmianą od 30-osobowych klas.

Wyjazd miał miejsce prawie 3 lata temu, czy utrzymuje pani wtedy zawarte znajomości?
Urok szkół międzynarodowych jest taki, że po dwóch latach spędzonych razem, wszyscy jadą w różne strony świata! Nawet przy najbardziej nowoczesnych technologiach trudno jest utrzymać kontakt ze wszystkimi. Jest jednak grono osób, z którymi nadal widujemy się bardzo regularnie – studiujemy nawet na tej samej uczelni. To, co na pewno zostanie w mojej pamięci przez bardzo długi czas, to wszystkie doświadczenia w obcowaniu z innymi kulturami w tak małej, ale jakże globalnej wiosce, jaką było Mickleham.

Gdyby była możliwość ponownego wyjazdu na stypendium, pojechałaby pani ponownie?
Jak najbardziej! Oprócz tego, że taki wyjazd to niesamowita przygoda, jest to także przyspieszony trening przed rozpoczęciem studiów! Uczymy się być daleko od domu, dochodzić do kompromisu z osobami, z którymi dzielimy pokój – im wcześniej zdobędziemy takie umiejętności, tym korzystniej. Wyjazd także umożliwił mi zdanie matury międzynarodowej (IB), czego nie mogłabym zrobić w mieście, gdzie mieszkałam w Polsce. Nabrałam również biegłości w języku angielskim jeszcze przed opuszczeniem szkoły średniej!

 

Rozmawiała: Weronika Budrewicz

Cały wywiad dostępny jest na Europejskim Portalu Młodzieżowym

stopka strony