Publicystyka -

Norweska kultura pracy


Norwescy przełożeni nie mają w zwyczaju krytykować podwładnych. Większą uwagę zwraca się na to, co się udaje, za co można kogoś pochwalić. Nie szuka się winnych, nie ocenia się, z czyjego powodu projekt się nie udał, tylko dlaczego.

Od początku planowałaś, że nie przepracujesz ani dnia w Polsce?

Natalia Agersborg*: Nigdy nie miałam ścisłego planu mieszkania, pracowania za granicą czy tym bardziej szukania tam męża. To po prostu się stało, a punktem wyjścia był mój wyjazd na Erasmusa w czasie studiów licencjackich. Studiowałam na Politechnice Warszawskiej i pojechałam na jeden semestr do Eindhoven. Nie tylko spodobało mi się miasto, ale też sam system studiowania, a zwłaszcza traktowania studentów. W Holandii podchodzi się do nich z szacunkiem, jak do klienta w firmie, a nie petenta, jak zdarza się na polskich uczelniach. Tam nie ma czekania na załatwienie sprawy dziesięć godzin pod gabinetem profesora, bo nie przyszedł na swój dyżur. Albo niegrzecznych odzywek ze strony profesorów w stylu: „o, to pani umie pisać”, gdy koleżanka podeszła do tablicy w czasie zajęć. Poza tym jest mniej kucia na pamięć, więcej projektów realizowanych w grupach. Na egzaminach nikt nie ściąga, bo nie ma skąd – człowiek uczy się samoistnie, pisząc artykuły, robiąc projekty, zadania. Spodobało mi się, dlatego postanowiłam aplikować na studia magisterskie za granicę.

Już wtedy wiedziałaś, że nie wrócisz do kraju?

Nie snułam jeszcze takich planów, po prostu złożyłam aplikację na uniwersytet w Göteborgu w Szwecji. Dostałam się na dwuletnie studia magisterskie, bezpłatne dla obywateli Unii Europejskiej. Oczywiście koszty życia w Skandynawii są dużo wyższe niż w Polsce, więc jeszcze przed rozpoczęciem studiów zatrudniłam się na wakacje w Norwegii. Rozwoziłam gazety. Nie żyłam wystawnie, jadłam raczej parówki niż dania w restauracjach, więc udało mi się sporo zaoszczędzić na czas studiów. Pomagali mi też rodzice, ale nie bardziej niż gdy mieszkałam w Warszawie. W dodatku uczelnia oferowała zagranicznym studentom tanie zakwaterowanie, więc na czas studiów mieliśmy bardzo komfortowe warunki.

A co po ich skończeniu?

Wiedziałam już, że nie chcę wracać do Polski. Z prostego powodu: dwa tygodnie po przyjeździe do Szwecji poznałam chłopaka, dziś już mojego męża, pół Szweda, pół Norwega. Studia w Szwecji skończył rok przede mną, potem znalazł pracę w Norwegii. Gdy sama skończyłam studia, dołączyłam do niego w Oslo. Śmiałam się, że jestem na niego zła, bo jeszcze będąc w Szwecji zaczęłam uczyć się szwedzkiego. Gdy już zaczęłam rozmawiać z ludźmi, musiałam wyprowadzić się do kraju, w którym znów nic nie rozumiałam. Przez długi czas ludzie mówili do mnie po norwesku, a ja odpowiadałam im po szwedzku. Opanowanie norweskiego zajęło mi jakieś pięć lat, ale nie chodziłam na żadne kursy, po prostu rozmawiałam z ludźmi, czytałam gazety, oglądałam telewizję. Nie mówię idealnie. To dość zabawne, bo Norwegowie, słysząc mnie, myślą, że jestem Szwedką, a gdy mówię po szwedzku, Szwedzi myślą, że jestem Norweżką. 

Język norweski jest ci potrzebny do pracy?

Raczej do życia codziennego, bo pracuję głównie w języku angielskim. Pierwszą pracę w Norwegii dostałam bardzo szybko, bo zaledwie trzy miesiące po skończeniu studiów. Wysyłałam CV w wiele miejsc, w których nie trzeba było mieć dużego doświadczenia. Jeszcze w czasie studiów współpracowałam z Volvo. Tak to działa w Szwecji, że większość studentów pisze prace magisterskie we współpracy z firmami, które wypłacają im za to niewielkie wynagrodzenie. Najważniejsze jednak, że zdobywa się doświadczenie zawodowe, które później pomogło mi w znalezieniu pracy. W moim przypadku plusem okazała się też znajomość języka polskiego. Po studiach byłam na dwóch rozmowach o pracę. W pierwszej potrzebowali kogoś ze znajomością języka słowiańskiego, w drugiej szefową była Polka, która od ponad 30 lat mieszkała w Norwegii. Zwróciła uwagę na moje CV, a potem mnie zatrudniła jako konsultanta SAP. To norweskie przedsiębiorstwo produkujące aluminium i energię odnawialną.

Jak wspominasz początki w firmie?

Przede wszystkim moi współpracownicy okazali się bardzo otwarci i pomocni. Wszyscy poświęcali mi mnóstwo czasu, szefowa starała się, żebym zawsze miała osoby, do których mogę się zwrócić po pomoc. Poza tym wkrótce dostałam własne projekty do poprowadzenia, więc szybko zaczęłam się uczyć. W ogóle Norwegowie mają bardzo przyjemną kulturę pracy, rzadko kiedy kogokolwiek krytykują. Żeby usłyszeć coś niemiłego od przełożonego, musiałoby wydarzyć się coś bardzo poważnego. Większą uwagę zwraca się na to, co się udaje, za co można kogoś pochwalić. Nie szuka się winnych, nie ocenia się, z czyjego powodu projekt się nie udał, tylko dlaczego. Może przez założenia, które okazały się błędne? I co możemy zrobić, żeby uniknąć tego w przyszłości? Takie warunki dają duży komfort pracy.

A jednak zdecydowałaś się ją zmienić. Dlaczego?

Byłam w firmie już cztery lata, zaszłam w ciążę, poszłam na urlop macierzyński i w czasie tego urlopu odezwał się do mnie headhunter, proponując pracę. Zaoferowali mi podobny zakres obowiązków i dużo większe pieniądze, więc zgodziłam się. To była mniejsza firma, nie tak międzynarodowa jak poprzednia, nie czułam się w niej tak dobrze. Z czasem uświadomiłam sobie, że chciałam zostać w poprzedniej, ale nie czułam się na tyle pewnie, by iść do szefowej i poprosić o podwyżkę czy nowy zakres obowiązków, bo interesowało mnie zarządzanie projektami. W czasie mojego drugiego urlopu macierzyńskiego pojawiła się tam jednak oferta pracy dla project managera. Zgłosiłam się, dostałam pracę i tak wróciłam do pierwszej firmy, ale już na inne stanowisko. Gdybym te kilka lat temu mocniej w siebie wierzyła, pewnie mogłabym uniknąć całego zawirowania z odchodzeniem i wracaniem. Ale z pewnością wiele się dzięki tej historii nauczyłam. 

W pracy ma znaczenie, że jesteś obcokrajowcem?

Miało większe, gdy byłam w małej norweskiej firmie. Gdy wychodziliśmy gdzieś po pracy, wszyscy mówili po norwesku, a ja czułam, że mówiąc w tym języku, nie do końca jestem sobą. W obecnej firmie mam dużo międzynarodowych kolegów, część z nich w ogóle nie mówi po norwesku. Pracujący tu Norwegowie są otoczeni ludźmi z całego świata, więc właściwie nie ma znaczenia to, że jesteś obcokrajowcem, a większość komunikacji odbywa się po angielsku.  

Jak oceniasz warunki pracy?

Mamy teraz z mężem dwójkę małych dzieci, więc wszystko organizujemy z myślą o nich. W Norwegii obowiązuje 25 dni urlopu, ale gdy dziecko jest chore, to przysługują dodatkowe dni wolne. Po równo dla mamy i dla taty. W razie konieczności możemy też pracować zdalnie. Nasze przedszkole zamykają o godz. 16.30. Ok. godz. 16 w firmie właściwie już nikogo nie ma, bo wszyscy jadą odebrać dzieci. I dotyczy to zarówno matek, jak i ojców.

Ten równy podział obowiązków jest charakterystyczny dla Norwegii?

Obowiązuje tu ok. roczny urlop rodzicielski, płatny w stu procentach. Ale 15 tygodni musi wziąć ojciec dziecka, inaczej przepadną. To oznacza, że kobieta wraca do pracy po siedmiu i pół miesiącach od urodzenia dziecka. Dla wielu osób w Polsce to pewnie nie do pomyślenia, ale ja rzeczywiście wróciłam do pracy, gdy moja córka miała niecałe osiem miesięcy. Obowiązki domowe przejął mój mąż. W Skandynawii to zupełnie normlane, że mężczyzna idzie na urlop tacierzyński. Pamiętam, gdy jeszcze będąc na studiach, odwiedziła mnie mama. Szłyśmy przez park pełen tatusiów z dziećmi w wózkach. Moja mama nie mogła się nadziwić: „To ci mężczyźni nie chodzą do pracy?”. Nie, mamo, opiekują się swoimi dziećmi i mają do tego takie samo prawo, jak my, matki. Mój szef, który też ma dzieci, doskonale rozumie, że czasem muszę zająć się dzieckiem zamiast pracą, bo przechodził przez dokładnie to samo. 

To przeciwdziała dyskryminacji kobiet w firmach?

Tak, bo opieka rozkłada się bardziej równomiernie. Poza tym nie ma ryzyka, że kobieta, zachodząc w ciążę, zniknie z firmy na dwa czy trzy lata. Tutaj normalne jest, że kobiety pracują do 37. tygodnia ciąży. W drugiej ciąży poszłam na zwolnienie dwa tygodnie wcześniej, bo bolała mnie miednica i z trudem chodziłam. Lekarz i tak wystawił mi 50 proc. zwolnienia z pracy, pozostałą połowę pracowałam zdalnie. Można kwestionować ten system, ale on z pewnością umacnia pozycję kobiet w firmie. Jeśli znikają one na kilka lat z pracy, to trudno się dziwić, że potem zarabiają mniej niż ich koledzy, którzy przez cały ten czas pracowali.

Zarobki są adekwatne do kosztów życia?

–  Pozwalają wygodnie żyć. Żłobki czy przedszkola dla dzieci są łatwo dostępne i tanie, pochłaniają może 5 proc. naszej miesięcznej pensji. Większym wydatkiem z pewnością jest mieszkanie. Większość osób w moim wieku zbiera na wkład własny, a potem kupuje je na kredyt. My też tak zrobiliśmy niedługo po studiach, ale gdy urodziły się dzieci, zmieniliśmy je na większe. Z naszymi dwoma pensjami inżynierskimi nie mieliśmy problemu z kredytem, ale teraz myślimy o kupnie domu. Ceny nieruchomości w ostatnich latach jednak bardzo wzrosły, więc mimo odkładania wizja domu raczej się oddala niż przybliża. Na razie zostajemy więc w mieszkaniu, w którym każdy ma własną sypialnię, więc żyjemy komfortowo.

Rozważasz powrót do Polski?

Czasem mnie to kusi, bo chciałabym, żeby moje dzieci mówiły dobrze po polsku, ale wizja powrotu jest raczej abstrakcyjna. Ja pewnie znalazłabym pracę, ale mojemu mężowi bez znajomości polskiego mogłoby być trudno. Poza tym dzięki mężowi i jego rodzinie czuję się trochę bardziej stąd. Oczywiście tęsknię za rodziną i przyjaciółmi w Polsce, ale i oni są rozproszeni właściwie po całym kraju, więc i tak trudno byłoby utrzymywać codzienny osobisty kontakt. W Norwegii mam też kilka polskich przyjaciółek. Nazywamy się „kołem gospodyń norweskich”, wspieramy się, mamy podobne doświadczenia, bo każda z nas ma partnera obcokrajowca. Może gdybym mieszkała w małej miejscowości gdzieś na północy Norwegii, byłoby inaczej, ale ponieważ mieszkam w Oslo i obracam się w międzynarodowym środowisku, nie czuję się obco.
 

Natalia Agersborg* rocznik '89, menedżer projektów IT z ośmioletnim doświadczeniem w SAP. Absolwentka Politechniki Warszawskiej i Chalmers University of Technology w Göteborgu.

#Norergia #PracawEuropie #PracujwEuropie

stopka strony