Jak orientalna księżniczka
Gdy była na Erasmusie w Turcji, wszyscy się dziwili, dlaczego tak bardzo pasjonuje ją taniec brzucha. Potem Marta Nowicka-Gawior swoje taneczne umiejętności prezentowała w Chinach, Indiach i wielu krajach arabskich.
JM-W: Dlaczego wybrałaś taniec brzucha?
MN-G: To taniec solo, dający niezależność, a zarazem uwodzący zmysłowością. Urzekła mnie też muzyka, no i te stroje! Tancerki wyglądają jak orientalne księżniczki! Jednak warto wiedzieć, że ten taniec wymaga siły i techniki, pracy wielu mięśni i dużej precyzji. Tańczę od siódmego roku życia. Po drodze był balet, flamenco i taniec rewiowy, jednak taniec brzucha pokochałam najbardziej.
Zaczynałaś w 2004 r., gdy taniec brzucha w Polsce dopiero raczkował. Jak byłaś odbierana?
Taniec orientalny to egzotyka i ludziom trudno było uwierzyć, że nie stoi za tym rozwiązłość. Pytali, jak to możliwe, że w kulturze, gdzie większość kobiet chodzi zakryta, inne tańczą w tak kusych strojach. Dla mnie zaś to po prostu taniec, forma sztuki. Nie trzeba być rozbuchanym erotycznie, żeby się w nim odnaleźć.
Przez wiele lat twoje taneczne życie zawodowe to były głównie wyjazdy na kontrakty. Tańczyłaś w wielu krajach arabskich oraz w Indiach i Chinach. Który z wyjazdów wspominasz najlepiej?
Indie! Tańczyłam tam m.in. na weselach, jeżdżąc po różnych regionach tego kraju. Dzięki temu zobaczyłam miejsca niedostępne dla turystów. Z kolei największym wyzwaniem był dla mnie kontrakt w Chinach, gdzie ludzie pracują od świtu do nocy, więc i ja musiałam wejść w ten tryb. Pracowałam w szkole tańca przez siedem dni w tygodniu po 12 godzin. Jednak najwięcej kontraktów miałam oczywiście w krajach arabskich – tańczyłam w Maroku, Jordanii, Egipcie oraz w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
I jak traktowano Polkę prezentującą taniec brzucha w krajach, z których on pochodzi?
Tancerki brzucha, nawet te z Zachodu, nie stoją zbyt wysoko w społecznej hierarchii. Na pierwszym miejscu są pracownicy hotelu, potem zespół, później ktoś, kto zwija kable, i gdzieś tam na końcu jest tancerka. Oficjalnie wszyscy starają się być bardzo mili, nieźle płacą, ale – jak wiadomo – kobiety w krajach arabskich nie są traktowane na równi z mężczyznami.
Pięć lat temu byłaś na trzymiesięcznym tournée po Jordanii i od tamtej pory nie podpisałaś już żadnego kontraktu. Dlaczego?
Mój synek miał wtedy pół roku, został w domu z tatą i świetnie dawali sobie radę, ale bardzo za nimi tęskniłam. Zdecydowałam się więc rozstać z kontraktami i wybrać pracę stacjonarną. Jestem po filologii romańskiej, więc na co dzień zajmuję się językami obcymi.
Zrezygnowałaś z tańca?
Nie do końca. Nadal uczę tańczyć w Trójmieście i okazjonalnie wyjeżdżam na pokazy. Zrezygnowałam jedynie z długich pobytów na kontraktach.
To chwilę powspominajmy. Podczas studiów na filologii romańskiej na Uniwersytecie Gdańskim, w 2005 r., wyjechałaś na Erasmusa do stolicy Turcji – Ankary. Wybrałaś ten kraj właśnie z powodu fascynacji tańcem brzucha?
Oczywiście, jadąc tam, chciałam poznać kulturę tańca brzucha i tancerki, ale to było trudne. Okazało się, że Turczynki właściwie się tym nie zajmują, a te nieliczne, które występują w pokazach – mają bardzo niski status i kiepsko zarabiają. Do hoteli, gdzie pokazy tańca brzucha są jedną z atrakcji, ściąga się głównie dziewczyny z zagranicy, które są niezależne i nie mają problemu z tym, że ta profesja pozbawi je możliwości znalezienia dobrego męża.
Co jeszcze zaskoczyło cię w Turcji?
To, jak bardzo pilnowane są tam dziewczyny, nawet na studiach! W akademiku panowała ogromna dyscyplina. Turczynki zawsze były pod nadzorem ojców lub mężów.
A co twoje tureckie koleżanki mówiły o twej niezwykłej tanecznej pasji?
Ciągle dopytywały: dlaczego? Dziwiły się, że zajmuję się tańcem brzucha, mimo że nie zmusza mnie do tego sytuacja finansowa. Nie mogły zrozumieć, że tańczę, bo lubię.
Jak wspominasz studia na uniwersytecie w Ankarze?
Muszę wyznać, że poziom kształcenia z zakresu filologii romańskiej na tym tureckim uniwersytecie nie był najwyższy. Organizacja zajęć bardziej przypominała szkołę niż uczelnię. Studenci natomiast byli bardzo mili i pomocni, zaprosili mnie do swojego codziennego życia. Poznałam wiele elementów wschodniej kultury, dzięki czemu później – podczas wyjazdów na kontrakty do krajów arabskich – wiedziałam, jak się zachować, jak rozmawiać i czego nie brać do siebie. Poznałam realia życia w muzułmańskim kraju, w którym ludzie myślą nieco inaczej.
Z tańcem brzucha jesteś związana już od prawie 20 lat. Dzięki temu zwiedziłaś wiele krajów i... masz piękną sylwetkę!
Ten taniec wzmacnia mięśnie, kształtuje ciało i daje solidną ramę na całe życie. To ogólnorozwojowe ćwiczenia, które poprawiają koordynację i rozluźniają, a orientalna muzyka wprowadza w dobry nastrój. Taniec brzucha jest jak medytacja w ruchu.
Zainteresował Cię ten tekst?
Przejrzyj pełne wydanie Europy dla Aktywnych 2/2023