Felieton familijny


Możliwości wyjazdów oferowanych w ramach Erasmusa+ i innych programów wzbudzają we mnie największą zazdrość, a niekiedy frustrację, gdy słyszę, że młodzi wcale się nie palą, żeby z nich korzystać - Wawrzyniec Pater, koordynator sieci Eurodesk Polska pisze o możliwościach programu Erasmus+.

Twoje felietony są nudne – powiedziała mi mama. Zmartwiło mnie to, rzecz jasna, bo na opinie rodzicielki nigdy nie pozostawałem obojętny. Pocieszam się, że ten brak entuzjazmu wobec synowskich starań wynika z hermetycznej tematyki felietonów. Postanowiłem zatem napisać coś na tyle strawnego, żeby mama do końca felietonu wytrwała nie tylko siłą matczynej miłości. Będzie więc mowa i o mężu, i o synu, i o wnukach, i o najnudniejszym w tym gronie – z perspektywy mamy – „panu” Erasmusie. 

Ofertę Erasmusa+ niby znam, bo w instytucji, która nim zarządza, pracuję od lat, ostatnio miałem jednak sposobność, by ją sobie gruntownie odświeżyć. A to za sprawą pracy nad publikacją, która będzie przekrojowo informować o programie (jego sektorach i akcjach – również scentralizowanych), a także o portalach, sieciach, certyfikatach i innych inicjatywach wspierających realizację Erasmusa+. Publikacja powinna być dostępna na początku 2022 r. 

 Szczególną uwagę zwróciłem na ofertę dla młodzieży. Trochę dlatego, że moi synowie wkraczają właśnie w wiek, w którym mogą świadomie korzystać z programu, a tak się złożyło, że jednym z fakultatywnych zajęć w szkole jednego z synów jest… projekt programu Erasmus+ w sektorze Edukacja szkolna. Jakiż więc byłby ze mnie ojciec, gdybym nie „pomógł” potomkowi w wyborze odpowiedniego fakultetu. Tym bardziej że projekt „Future of cities and urban spaces” jest fajny, a prowadzący go nauczyciele rozumieją, że im większa aktywność młodzieży, tym większa wartość inicjatywy. W jej ramach uczniowie zajmują się przestrzenią miejską, przygotowując m.in. prezentacje charakterystycznych budynków. Elementem działań są oczywiście wyjazdy do szkół partnerskich – do Francji i Hiszpanii. 

Możliwości wyjazdów oferowanych w ramach Erasmusa+ i innych programów wzbudzają we mnie największą zazdrość, a niekiedy frustrację, gdy słyszę, że młodzi wcale się nie palą, żeby z nich korzystać. Chętnie bym ich przeniósł do czasów mojej młodości, gdy żelazna kurtyna trzymała się mocno i żeby np. pojechać na trzy tygodnie do takiej Szwecji, trzeba było przyjechać (z tatą) do Warszawy, złożyć podanie o wizę w ambasadzie, potem krążyć po stolicy kilka godzin, aż urzędnik pieczątkę w paszportach przybije i rozda je zza płotu wyczekującym pod ambasadą petentom. Teraz – jakie to oczywiste! – wyjeżdżamy gdzie i kiedy chcemy (abstrahuję od pandemii), a dzięki Erasmusowi+ możemy niemal za darmo wyjechać, ale też spotkać się z rówieśnikami z innych krajów, uczyć się, studiować, praktykować, pracować społecznie (to w ramach Europejskiego Korpusu Solidarności – o nim też piszemy w publikacji). Z oferty Erasmusa+ możemy korzystać na każdym etapie edukacji, form mobilności jest tyle, że każdy znajdzie coś dla siebie, a zwiększona – w porównaniu z poprzednią edycją programu – ilość środków pozwala na dofinansowanie niemal wszystkich dobrych projektów. 

Od przybytku głowa nie boli – zwykł mawiać mój tata. W Erasmusie+ jest ich jednak tyle, że rozboleć może. Jeśli nie od czytania, to od opisywania ich wszystkich. Ale czego się nie robi dla (Fundacji) rozwoju systemu edukacji.

Wawrzyniec Pater
Koordynator sieci Eurodesk Polska

Felieton ukazał się w kwartalniku ,,Europa dla Aktywnych".

#FelietonFamilijny #WawrzyniecPater

stopka strony