Inspiracje -

Tacy sami - a ściana między nami


Żyją obok siebie – ale nic o sobie nawzajem nie wiedzą. Pewnie stąd niechęć. O kim mowa? O Polakach i mieszkających w Polsce Romach. Integrację trzeba zacząć wcześniej – tylko wtedy jest szansa na pokonanie stereotypów. I właśnie temu służyć ma ten projekt.

Co jakiś czas media alarmują o kolejnych niepokojących zajściach między Polakami a Romami. Bywa, że okazuje się, że u podstaw nieporozumień nie leżała wcale agresja, a… brak znajomości języka i obyczajów. Mieszkający w Polsce Romowie to wykluczeni w najściślejszym sensie tego słowa. Szczególnie cierpią na tym dzieci: nieraz żywiciele całych rodzin. Zarabiają żebrząc na skrzyżowaniach, popełniając kradzieże. Bywa, że nie chodzą do szkoły – mimo obowiązku szkolnego. I bardzo wcześnie zakładają rodziny. Za mąż wydawane są już kilkunastoletnie dziewczęta, choć jest to niezgodne z prawem.

Dom Spotkań im. Angelusa Silesiusa od dwóch lat pracuje z grupą setki Romów, zamieszkujących podwórko i park przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Organizowane są regularne zajęcia edukacyjne dla dzieci i młodzieży. Jednak do tej pory w czasie wakacji romskie dzieci miały „labę” – brakowało wolontariuszy, którzy mogliby się nimi zająć. Tę właśnie lukę miał wypełnić projekt „Lato integracji podwórkowej”. Postanowiono włączyć do pomocy wolontariuszy EVS. Na dodatek – z Rumunii, kraju, z którego przybyli do Polski Romowie i którego językiem porozumiewają się znacznie lepiej niż polskim. Dzięki temu wolontariusze byli w stanie nie tylko kontaktować się z dziećmi, ale i – z ich rodzicami. To ważne, bo do tej pory nie wszyscy rodzice dostrzegali wartość w prowadzonych na terenie ich osiedla zajęciach edukacyjnych. Z punktu widzenia ich tradycji i kultury nauka nie jest aż tak istotna. Polacy nie byli w stanie przekonać ich, że może ona być dla dzieci kluczem do uzyskania lepszego statusu w Polsce, do wyjścia poza park przy ul. Kamieńskiego. Dosłownie i w przenośni.

Równie istotnym elementem była integracja Romów – zwłaszcza najmłodszych – z Polakami, mieszkającymi w pobliżu. Bo choć lubimy powtarzać, że „wszystkie dzieci nasze są”, na te romskie często patrzymy niechętnie i podejrzliwie. Wolontariusze zastosowali metody, znane choćby z eksperymentów Elliota Aronsona i jego „klas układanek”. Jeśli grupie dzieci – poróżnionych stereotypami – da się do wykonania jedno zadanie i w ten sposób skłoni do współpracy, mali uczestnicy szybko zauważą, że w zasadzie niewiele ich różni. Dzieci romskie w wieku od 4 do 14 lat miały możliwość brania udziału w zabawach edukacyjnych (przypominały sobie naukę pisania, liczenia, czytania), ale też w zajęciach plastycznych, tanecznych, teatralnych, sportowych na boisku, chodziły na spacery po parku. Okazało się, że język – i kolor skóry - wcale nie musi być barierą w zawieraniu znajomości – tam, gdzie dwie chętne do współpracy i otwarte osoby, tam zawsze da się jakoś dogadać.

stopka strony