Kamienie zamiast Excela - Erasmus archeologiczny
Aleksandra Chabior chciała odpocząć od pracy biurowej. Udało jej się to na chorwackiej wyspie, na której przez miesiąc pracowała fizycznie.
Zanim trafiłaś na wolontariat do Chorwacji, miałaś za sobą kilka erasmusowych wyjazdów. Co cię tak ciągnie za granicę?
Bardzo lubię poznawać nowe kultury poprzez kontakt z ludźmi. Aby się czegoś nauczyć, trzeba spędzić w danym kraju trochę czasu. Zaczęłam wyjeżdżać na ostatnim roku studiów – wtedy jest z reguły luźniej, bo głównie pisze się pracę magisterską. Postanowiłam skorzystać z możliwości, jakie daje Erasmus+. Wzięłam udział w dwóch szkoleniach. Najpierw w Serbii o wyrównywaniu szans poprzez znajomość mediów społecznościowych. Uczestnicy warsztatów stanowili mieszankę przedstawicieli państw bałkańskich, Grecji i Polski. Później pojechałam na szkolenie do Hiszpanii, które wybrałam ze względu na interesujący temat – muzykę. Oprócz tego były trzymiesięczne praktyki w Barcelonie i majówka w Grecji.
Dlaczego zdecydowałaś się na pomaganie innym?
Wolontariat zawsze był mi bliski. Od 18. roku życia pomagam przy wydarzeniach kulturalnych, festiwalach. Studiowałam zarządzanie kulturą i mediami w Krakowie. Na drugim roku zaangażowałam się w Erasmus Student Network, a konkretnie w program Buddy, w ramach którego opiekowałam się zagranicznymi studentami przyjeżdżającymi do Polski. Pomaganie innym sprawiało mi dużo radości. Sama byłam nowa w Krakowie, więc oprowadzając po mieście, przyjmowałam perspektywę osoby przyjezdnej. W wolontariacie podoba mi się to, że można poznać ludzi z pasją, którzy mają potrzebę działania. Można się od nich wiele nauczyć.
Czego sama nauczyłaś się w tamtym okresie?
Szybkiego reagowania i radzenia sobie w stresujących sytuacjach. A także dogadywania się z innymi. Pomoc przy krakowskich festiwalach była świetną okazją do tego, żeby poznać ludzi z różnych zakątków świata. Niektóre rozmowy zapamiętam na całe życie, jak tę z Iranką, która otworzyła pierwszą szkołę filmową dla kobiet w Teheranie. Przestałam się obawiać zadawania pytań na temat innych krajów. Nauczyłam się też opowiadać o sobie i odkryłam, że ludzi interesuje to, co mam do powiedzenia. To zmieniło moje spojrzenie na relacje. Okazało się, że ja również mogę zainspirować innych.
Czym?
Choćby swoimi podróżami. Tym, jak przełamałam strach przed półrocznym pobytem w Australii w ramach wymiany studenckiej. W tamtym czasie musiałam przepracować pewne rzeczy – uwierzyć w siebie i w to, że sobie poradzę. Przed wyjazdami miewałam natłok myśli, tworzyłam czarne scenariusze.
Przed wolontariatem w Chorwacji też miałaś obawy?
Bałam się, że mi się nie spodoba. Miałam wprawdzie doświadczenie z wolontariatem – ale z takim, w którym po pracy wraca się do domu. Mieszkałam już wówczas sama i zastanawiałam się, czy uda mi się gładko przestawić na dzielenie lokum ze współlokatorami. Obawiałam się też tego, że nie będą mi odpowiadać zasady panujące w organizacji, dlatego zdecydowałam się na wolontariat krótkoterminowy. Miesiąc wydawał mi się bezpiecznym planem. To był swego rodzaju test – wychodziłam z założenia, że jeżeli teraz mi się spodoba, to w przyszłości być może zdecyduję się na wolontariat długoterminowy.
Dlaczego Chorwacja?
Ze względu na termin. W trakcie pierwszej fali pandemii w maju 2020 roku nastąpiła redukcja etatów – zostałam bez pracy. Rozglądałam się za nowym stanowiskiem, ale ciągnęło mnie za granicę, bo jest tyle opcji wyjazdowych! Stwierdziłam, że jeszcze się w życiu napracuję. Poza tym ten konkretny wolontariat przykuł moją uwagę już rok wcześniej. Zaciekawiła mnie tematyka związana z żeglarstwem – pomoc przy regatach – a także perspektywa pracy fizycznej. Po czasie spędzonym w biurze chciałam zrobić coś, czego efekty będą widoczne od razu.
Wcześniej wyjeżdżałaś wiele razy. Czy odkryłaś coś nowego podczas wizyty w Chorwacji?
Byłam przekonana, że już nic mnie nie zaskoczy. Za każdym razem wyjeżdżałam ze świadomością, że warto maksymalnie wykorzystać czas za granicą, zamiast tęsknić za domem. W Chorwacji – choć spędziłam tam zaledwie miesiąc – było inaczej. Po raz pierwszy doświadczyłam FOMO [fear of missing out – lęk przed przegapieniem czegoś istotnego – przyp. red.]. Część znajomych założyła rodziny; w czasie mojego wyjazdu jedna koleżanka się zaręczyła, druga oznajmiła, że jest w ciąży. Wolałabym być na miejscu, żeby im osobiście pogratulować. Mam 28 lat – ludzie w moim wieku dyskutują o kredytach i związkach, a mnie to nie dotyczyło. Czułam się przez to zagubiona. Nie wiedziałam też, co robić z pracą – przebranżowić się czy szukać zatrudnienia w swoim zawodzie. Podczas wolontariatu odetchnęłam.
Co ci w tym pomogło?
Nastawienie lokalnej społeczności do życia. Na dalmackiej wyspie Murter nikt się nie spieszy. Wszystko odbywa się pomalo, czyli powoli, krok po kroku. My też pracowaliśmy pomalo. Koordynator – jeden z długoterminowych wolontariuszy – przejął ten styl pracy. Bardzo mi się podobało, kiedy mówił, że możemy „powoli zaczynać” albo „powoli kończyć pracę”, zamiast „kończymy” czy „zaczynamy”. W osiągnięciu spokoju pomogło mi też życie w zgodzie z naturą. Na wyspie to pogoda wyznacza cykle pracy i dyktuje, kiedy odbędą się wydarzenia. Nikt się przesadnie nie stresował, kiedy z powodu niekorzystnej prognozy trzeba było przełożyć regaty. Miło wspominam też zawody, w których nikt się nie ścigał. Ważna była sama podróż, a nie to, kto wygra. Poza tym dużo dały mi też rozmowy z długoterminowymi wolontariuszami z Hiszpanii i Włoch. Udzielił mi się ich spokój.
Utrzymujecie nadal kontakt?
Tylko z jednym z Portugalczyków i z Julią – drugą Polką z grupy. Muszę przyznać, że nie stworzyliśmy zgranego zespołu. Miałam nieco inne oczekiwania ze względu na doświadczenia z wcześniejszych krótkoterminowych wyjazdów – dynamika dziesięciodniowych szkoleń zagranicznych była odmienna. Może powodem było też to, że nikt nie organizował nam wspólnego czasu, a w grupie nie było lidera. Trochę mnie to rozczarowało. Odniosłam również wrażenie, że na wyspę trafiły osoby „z doskoku”, co nie wydało mi się dziwne w tym covidowym czasie – ja też się zastanawiałam, czy dobrze robię, wyjeżdżając.
Przeczytaj cały wywiad na stronie FRSE w magazynie Europa dla Aktywnych.