Głowa wolna od ograniczeń
Czytanie Arystotelesa po niemiecku? Udział w castingu na współlokatora? Dla Olgi, studentki ostatniego roku nauk społecznych w Berlinie, nie ma już rzeczy niemożliwych!
Wszystko zaczęło się w 2012 r. od wolontariatu w Berlinie…
Do Niemiec wyjechałam zaraz po
maturze. Miała to być roczna przygoda, żeby podszkolić język, przeżyć coś
nowego, poznać trochę inną kulturę i ludzi – jednak trwa już od 8 lat! Myśl o
studiach przyszła mi do głowy po pół roku pobytu w Berlinie, kiedy z niemieckim
szło mi coraz lepiej, miałam więcej znajomych, a w mieście czułam się coraz
bardziej jak u siebie. Postanowiłam zaryzykować. Decydującym czynnikiem był
kierunek, który chciałam studiować: nauki społeczne, czyli połączenie
politologii i socjologii. W Polsce nie było takiej możliwości.
Jak wyglądała rekrutacja na studia?
Przebiegła dość sprawnie, ale
trzeba się za nią zabrać zdecydowanie wcześniej. Ja dokumenty zaczęłam
kompletować już w marcu. Rekrutacja wiąże się z kosztami: potrzebne jest
tłumaczenie przysięgłe wszystkich świadectw, a za każda dodatkową uczelnię, na
którą składa się dokumenty, uiszcza się opłatę. Na szczęście cały proces
przebiega online, co jest dużym ułatwieniem. Dużą wadą jest za to czas oczekiwania
na wyniki rekrutacji – ja informację o przyjęciu na studia dostałam dopiero w
połowie sierpnia. Sama rekrutacja nie kończy się jednak na tym etapie. Do
początku października trzeba dostarczyć pozostałe dokumenty takie jak np. zaświadczenie
o ubezpieczeniu zdrowotnym (w Niemczech każdy musi być ubezpieczony) czy zaświadczenie
o zameldowaniu w Berlinie, co może być trochę problematyczne. Dlatego warto
przyjechać trochę wcześniej i dać sobie czas na załatwienie formalności.
Studiujesz po niemiecku. Jak określiłabyś swój poziom języka podczas
pierwszych miesięcy roku akademickiego?
Pierwszy rok studiów był
wyzwaniem. Mimo zdanego certyfikatu językowego na poziomie C2 pisanie pracy naukowej
czy czytanie Arystotelesa w obcym języku kosztowało mnie wiele wysiłku. Standardem
były też teksty po angielsku, który musieliśmy znać na poziomie minimum B2. Równoczesny
kontakt z dwoma językami obcymi nie ułatwiał mi nauki. Z czasem było jednak
coraz lepiej. Teraz z większym trudem przychodzi mi napisanie tekstu naukowego
po polsku...
Czy niemieccy studenci kierunków humanistycznych martwią się o pracę?
Uważam, że w Berlinie istnieje
wiele miejsc pracy dla humanistów, a zarobki w tej dziedzinie nie są dużo
gorsze niż w innych branżach. Odnoszę też wrażenie, że niemieccy studenci są
bardziej elastyczni. Przenosiny do innego miasta – na przykład z powodu zmiany
pracy – nie stanowią dla nich większego problemu.
Wg Studentenwerk przeciętny student w Niemczech wydaje miesięcznie ok.
900 euro. Jak wygląda to u Ciebie?
900 euro to optymalna kwota. Ceny
produktów spożywczych niewiele różnią się od tych w Polsce, ale dodatkowym
wydatkiem jest ubezpieczenie zdrowotne, które obecnie wynosi prawie 100 euro
miesięcznie. Najwięcej zależy od tego, ile płacimy za mieszkanie, bo tu ceny
mogą być naprawdę różne: od 250 euro po nawet 700 euro za sam pokój.
Czy w Berlinie łatwo znaleźć lokum?
To nie lada wyzwanie! Standardem
są castingi na współlokatorów. Studenci, teoretycznie, w korzystnej cenie mogą
wynająć pokój w akademiku, ale najczęściej trzeba odstać swoje na liście
oczekujących. Jednak warto próbować – akademiki w Berlinie maja naprawdę dobry
standard. Każdy mieszkaniec ma własny, jednoosobowy pokój z łazienką. Odkąd
mieszkam w Berlinie, obserwuję duży wzrost cen. Na szczęście w tym roku zapadła
decyzja o zakazie podnoszenia czynszu na najbliższe kilka lat. Ja do tej pory
miałam chyba szczęście, bo mieszkanie zawsze udawało mi się znaleźć dość szybko
i, a za pokój nigdy nie płaciłam więcej niż 450 euro.
Co lubisz w niemieckim systemie edukacyjnym, a co Cię denerwuje?
Zaletą, a jednocześnie wadą studiów
w Niemczech, jest bardzo duża swoboda w planowaniu przebiegu i długości trwania
studiów. Każdy musi zdobyć odpowiednią liczbę punktów ECTS, ale to od nas samych
zależy czy studia potrwają 5 czy 10 lat. To duże ułatwienie, jeśli ktoś
pracuje, ale z drugiej strony ta wolność może też trochę demotywować. Studenci
mają też sporą dowolność w układaniu sobie planu zajęć – to z kolei utrudnia
integrację z innymi studentami. Każde seminarium ma się praktycznie z innymi
osobami, co powoduje, ze trudno zbudować jakieś trwałe więzi. Za to – już bez żadnych
„ale” – bardzo podoba mi się liczba zajęć
na niemieckich uniwersytetach. Seminaria czy wykłady trwają 90 lub 120 minut, a
przedmioty są stricte dopasowane do kierunku, który się studiuje Nie ma zajęć
wf czy angielskiego, bo od każdego studenta wymaga się, żeby we własnym
zakresie dbał o swój rozwój. Oczywiście uczelnie w tym pomagają: większość
oferuje mnóstwo dodatkowych zajęć, takich jak kursy językowe, sportowe,
coachingowe czy porady psychologiczne.
A co Cię zdziwiło, jeśli chodzi o studia w Niemczech?
Wśród moich znajomych nie spotkałam
nikogo, kto w czasie studiów by nie pracował. Prawie nie zdarza się, że studentów
utrzymują rodzice, ofert pracy dla studiujących nie brakuje i w każdej branży można
znaleźć coś dla siebie. Drugim zaskoczeniem był wiek studentów – rzadko były to
osoby zaraz po maturze. Większość licealistów, zanim rozpocznie studia, robi
sobie rok przerwy i wyjeżdża np. na zagraniczny wolontariat.
Czy wśród Twoich znajomych jest więcej Niemców, Polaków czy też
międzynarodowych studentów?
To barwna mieszanka ludzi z
całego świata, typowa dla Berlina. Na początku mojego pobytu w Berlinie o wiele
łatwiej było mi nawiązać kontakt z obcokrajowcami niż z samymi Niemcami.
Musiało minąć trochę czasu, nim miałam wśród znajomych osoby niemieckiego
pochodzenia – w dodatku często to ja musiałam się przełamać i zrobić pierwszy
krok. Jednak teraz moimi najbliższymi znajomymi są Niemcy i Polacy. Wynika to
pewnie z faktu, że angażuję się w działalność różnych polskich stowarzyszeń w
Berlinie.
Czy wyjazd na studia za granicę oznaczał dla Ciebie rozluźnienie więzi
z rodziną i znajomymi z Polski?
Przez to, że nie jestem na
miejscu, wiele rzeczy mnie omija. Podczas tygodniowego pobytu w domu nie jestem
w stanie nadrobić tych kilku, kilkunastu tygodni nieobecności. Na szczęście z
rodziną mam cały czas bardzo dobry kontakt, wzajemnie się odwiedzamy, dzwonimy
do siebie, dużo ułatwia internet. Jeśli chodzi o znajomych, to niektóre więzi
się rozluźniły, ale myślę, że wynika to przede wszystkim z faktu, ze każdy z
nas się zmienia, jest na innym etapie życia. To nie wina pobytu za granicą.
Gdzie widzisz siebie za 5 lat?
Studia i życie w Berlinie
pokazały mi, że naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych. Nie miałabym oporów, żeby
zacząć żyć w innym mieście czy kraju. Myślę, że tego właśnie uczą takie doświadczenia:
człowiek staje się bardziej mobilny, również w sensie psychicznym. Czuję się
obywatelką świata, wiem, że wszędzie sobie poradzę, a w mojej głowie nie ma
ograniczeń.
Olga Chlebicka, 26 lat
- studiuje nauki społeczne na
Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie,
- zdała polska maturę w liceum w
Piekarach.
Rozmawiała Karolina Ludwikowska
Wywiad ukazał się w publikacji Eurodesk Studia bez granic.