Zostawić wszystko za sobą
Co zrobić, jeśli nagle okazuje się, że ścieżka, którą wybraliśmy, nie jest naszą wymarzoną? Można zawrócić i zacząć jeszcze raz – tak jak Patrycja, która studia w Bydgoszczy zamieniła na naukę w Utrechcie.
Przez dwa lata studiowałaś farmację w Polsce, a potem zdecydowałaś, że
wyjeżdżasz. Co Cię do tego skłoniło?
Odkąd pamiętam, marzyłam o nauce
za granicą. Moja mama jest nauczycielką języka angielskiego i to ona
zaszczepiła we mnie pasję do nauki języków obcych, zachęciła do podróżowania i
otworzyła oczy na świat. Już na pierwszym roku studiowania w Bydgoszczy zrozumiałam,
że bycie farmaceutką to nie to, czego szukam w życiu. Erasmus nie wchodził w
grę, ponieważ z mojej uczelni wyjechać można było tylko do Hiszpanii – a ja
marzyłam o Niemczech lub Anglii. Postanowiłam więc postawić wszystko na jedną
kartę i przerwałam studia w Polsce…
… żeby kontynuować je w Holandii. Dlaczego akurat tam?
College of Pharmaceutical
Sciences w Utrechcie nastawiony jest na badania, ma za zadanie szkolić młodych
ludzi, którzy chcą w przyszłości zostać naukowcami i pracować w laboratorium
nad odkrywaniem nowych leków. Taki program studiów dostępny jest tylko w Utrechcie
i w Monachium. Postanowiłam wybrać Holandię – mój tata pracuje tutaj od
kilkunastu lat.
Opowiedz proszę o aplikacji na studia.
Była dość
czasochłonna. Najpierw musiałam wysłać tłumaczenie oraz potwierdzone kopie z
oryginałem świadectwa maturalnego oraz ocen z bydgoskiej uczelni. Musiałam także
zdać egzamin z języka angielskiego. Na moim kierunku studiów jest ograniczona
liczba miejsc i dlatego nabór odbywa się na zasadzie selekcji. Pierwszy etap
polegał na wypełnieniu formularza personalnego i uzasadnieniu wyboru studiów.
Drugim etapem była rozmowa na Skype z jednym z wykładowców, podczas której
opowiedziałam mu o sobie i miałam okazję zadać pytania dotyczące kierunku
studiów. Ostatnim etapem aplikacji było napisanie eseju na podstawie jednego z
trzech artykułów. Kilka tygodni później dostałam maila z informacją, że
dostałam się na studia.
Jak wyglądały Twoje studia w porównaniu z tymi w Polsce?
Podejście do
studenta w Holandii jest zupełnie inne, większość wykładowców jest bardzo przyjazna
i gotowa odpowiedzieć na twoje pytania o każdej porze dnia i nocy. Zdecydowanie
większy nacisk kładzie się na praktykę, często pracowaliśmy w niewielkich,
5-osobowych grupach. Każdy przedmiot składał się z części wykładowej i części praktycznej,
podczas której przeprowadzaliśmy eksperymenty w laboratorium. Na ostatnim roku
licencjatu każdy student musiał odbyć sześciomiesięczne praktyki w laboratorium
– i na tej podstawie pisaliśmy nasze prace licencjackie. Ja pracowałam nad
syntezą leku na sepsę. Kto wie, może doczekam dnia, kiedy lek trafi na rynek.
Czy czułaś inne nastawienie profesorów w stosunku do osób, które nie pochodziły z Holandii?
Nie miałam wrażenia, że prowadzący traktują mnie inaczej z tego powodu. Jeśli tak, to tylko i wyłącznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wielu wyrażało się z podziwem na temat mojej odważnej decyzji dotyczącej wyjazdu z kraju i chęci nauki trzeciego języka obcego. Wielu pytało o Polskę, o nasze świąteczne zwyczaje, o tradycyjne polskie jedzenie.
Czy zaczęłaś uczyć się holenderskiego czy angielski w zupełności wystarcza?
Uczęszczałam na kurs holenderskiego przez 9 miesięcy. Gramatyka jest bardzo podoba do gramatyki niemieckiej, znajomość tego języka bardzo mi pomogła. Dzielę mieszkanie z dwiema Holenderkami, co ułatwia opanowanie holenderskiego. Po 4 latach mieszkania w Holandii mogę powiedzieć z dumą, że mówię płynnie w lokalnym języku.
Czy studentom ciężko znaleźć pracę?
W Utrechcie jest to bardzo łatwe, nawet bez znajomości języka holenderskiego. Na pierwszym roku studiów pracowałam w kawiarni na pół etatu. Na drugim roku musiałam zrezygnować z pracy z powodu dużej ilości zajęć na uczelni.
A jak wygląda poszukiwanie mieszkania w tym mieście?
Sytuacja mieszkaniowa w Utrechcie jest bardzo trudna. Zakwaterowanie jest drogie, a mieszkań brakuje z powodu bardzo dużej ilości studentów przyjeżdżających tutaj na Erasmusa. Przez pierwsze trzy miesiące mieszkałam u rodziny na południu Holandii i dojeżdżałam codziennie na uczelnię. Po trzech miesiącach udało mi się znaleźć malutki pokój (8m2) za który płaciłam 400 euro na miesiąc… Po roku szczęście wreszcie się do mnie uśmiechnęło, znalazłam pokój w centrum Utrechtu, który kosztuje 220 euro miesięcznie.
Czy po przeprowadzce do Holandii przeżyłaś jakiś szok kulturowy?
Tak, kiedy odkryłam, że na naszej uczelni można płacić tylko kartą. Założenie holenderskiego konta trwało kilka dni, a moja polska karta płatnicza nie działała. Pamiętam, jak pierwszego dnia studiów zapytałam koleżankę z roku, czy mogłaby zapłacić za mój lunch kartą, a ja oddałabym jej pieniądze w gotówce. Od tamtego dnia jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami – prawdziwych przyjaciół naprawdę poznaje się w biedzie!
Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie związane ze studiami?
Najlepszy moment to zdecydowanie, po 3 latach ciężkiej pracy, odbiór dyplomu w obecności rodziny, która przyjechała z różnych krańców Polski. Poczułam wtedy, że warto było zostawić wszystko za sobą i zaryzykować – tak, żeby spełnić marzenia.
Gdzie widzisz siebie za 5 lat?
W laboratorium, pracującą nad syntezą leku, który – miejmy nadzieję – pewnego dnia przyczyni się do zwalczenia jednej z obecnie nieuleczalnych chorób.
Patrycja Lenartowicz, 25 lat
- studiowała innowacje w zakresie
leków na Uniwersytecie Utrechckim,
- zdała polską maturę w liceum w
Gnieźnie.
Rozmawiała Karolina Ludwikowska
Wywiad ukazał się w publikacji Eurodesk Studia bez granic.