Stałam się bardziej zaradna
„Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana” – mówi Roksana, która przeniosła się z rodzinnego Gdańska na uniwersytet w Szwecji. I zachęca wszystkich, żeby próbowali swoich sił!
Zaczęłaś studia na uniwersytecie w Gdańsku, ale po roku je przerwałaś i postanowiłaś spróbować od nowa w Jönköping.
Pomysł studiowania za granicą zrodził się, gdy byłam w trzeciej klasie liceum. Odwiedziłam wówczas mojego kuzyna mieszkającego w Szwecji. Od tego czasu wyjazd na studia do tego kraju stał się moim marzeniem. Niestety, termin rekrutacji nie pokrywał się z terminem wyników maturalnych, co uniemożliwiło mi rozpoczęcie studiów w Skandynawii zaraz po maturze. Nie chcąc tracić czasu, rozpoczęłam studia European Business Administration and Law na Uniwersytecie Gdańskim.
Co było potem?
W październiku, będąc studentką pierwszego roku UG i posiadając już wszystkie niezbędne dokumenty tj. wyniki matury, certyfikat IELTS oraz potwierdzenie ukończenia szkoły średniej, zaaplikowałam na Jönköping University na kierunek International Management. W kwietniu następnego roku otrzymałam informację zwrotną o przyjęciu na studia.
Jak czułaś się po przyjeździe do multikulturowej Szwecji i na uniwersytecie, na którym studenci pochodzą z ponad 70 krajów?
Od zawsze byłam zafascynowana różnymi kulturami i podróżowaniem. Codzienne funkcjonowanie w takiej mieszance kulturowej jest niesamowitym doświadczeniem. Dużym wyzwaniem – i jednocześnie przyjemnością – było mieszkanie z dziewczynami pochodzącymi z różnych krajów, wyznającymi różne religie, posiadającymi różne przyzwyczajenia. W naszym domu można było usłyszeć rozmowy w wielu językach – ze sobą komunikowałyśmy się po angielsku, natomiast przez telefon każda z nas najczęściej rozmawiała w swoim rodzimym języku. Z czasem poznałyśmy wiele popularnych zwrotów z poszczególnych krajów i odkryłyśmy, że trochę rozumiemy inne języki. Mieszkałam z dziewczynami, które na co dzień nosiły hidżaby – ale ponieważ były moimi współlokatorkami, mogłam np. zobaczyć, jak farbują włosy.
Jak wyglądały Twoje ulubione zajęcia?
Z dużym sentymentem wspominam przedmiot o nazwie Entrepreneurial Creativity, który wymagał od nas dużo… kreatywności. W ramach zajęć musieliśmy wybrać z lokalnego rynku jeden sklep i zaproponować innowacyjne rozwiązania, które miały zwiększyć w nim sprzedaż. Bardzo dokładnie opracowywaliśmy profil konsumenta, włącznie z jego wyglądem i sposobem bycia – za modela mieliśmy manekina! Ten przedmiot wykorzystywał zarówno wiedzę teoretyczną studentów, jak i tę, którą zdobyliśmy podczas realizacji projektu.
Wiele osób odstraszają koszty życia w Szwecji. Jak Ty sobie radziłaś z kwestiami finansowymi?
Starałam się żyć oszczędnie. Miałam też trochę oszczędności, jeszcze z Polski. Mogłam również liczyć na wsparcie ze strony rodziców. I pracowałam – najwięcej w okresie wakacyjnym albo gdy zajęć na uczelni było mniej. Byłam na przykład barmanką w irlandzkim pubie, gdzie wypracowałam sobie bardzo dobre relacje zarówno z właścicielami, jak i personelem, dlatego mogłam liczyć na elastyczny grafik. Pracowałam na nocną zmianę w magazynie firmy przesyłkowej – tu z powodu słabo działającej w nocy miejskiej komunikacji było najciężej.
Czego najbardziej się bałaś przed wyjazdem i czy ta obawa się sprawdziła?
Bałam się, że nie będę umiała odnaleźć się w nowym środowisku i otoczeniu. Opuszczenie domu rodzinnego to duży krok w stronę dorosłości, a ja na dodatek wyprowadziłam się do innego kraju, w którym nikogo nie znałam. Na szczęście słynna szwedzka integracja studencka Kick Off zaskoczyła mnie w bardzo pozytywny sposób. Moje wcześniejsze obawy okazały się bezpodstawne.
Opisz proszę swoje studenckie warunki mieszkaniowe.
Przez pierwsze dwa lata wynajmowałam mieszkanie o powierzchni około 20 m2 (pokój, aneks kuchenny, łazienka) na osiedlu studenckim, za który płaciłam 4000 koron miesięcznie (ok. 1700 zł). Następnie współdzieliłam 3-piętrowy dom z 4 studentkami, za kwotę 3400 koron miesięcznie (ok. 1500 zł).
Czy łatwo się zaprzyjaźnić ze Szwedami?
Studenci pochodzący ze Szwecji zazwyczaj preferują nawiązywanie relacji ze swoimi rodakami. Można by rzec, że w pewnym stopniu się izolują. Jednak największe znaczenie w nawiązywaniu kontaktów odgrywa osobowość człowieka, a nie narodowość. W czasie studiów miałam także wiele pozytywnych interakcji ze Szwedami.
Wróciłaś do Gdańska, żeby zacząć pracę w Amazonie. Czy ciężko było Ci się odnaleźć w tej rzeczywistości, no i czy myślisz o powrocie do Szwecji?
Praca w Amazonie to praca w międzynarodowym środowisku, w szybko rozwijającej się firmie. Dodatkowo zajmuję się obsługą rynku szwedzkiego, więc w dalszym ciągu obcuję z językiem szwedzkim. Jednak z uwagi na wspaniałe wspomnienia odczuwam pewną tęsknotę za Szwecją oraz przyjaciółmi, zatem nie jestem pewna czy tam kiedyś nie powrócę – czas pokaże.
Co poradziłabyś osobom, które rozważają studia w Szwecji, ale jednocześnie boją się, że nie sprostają takiemu wyzwaniu?
Świat należy do odważnych, kto nie spróbuje, będzie żałował. Zostałam wrzucona na głęboką wodę, ale dzięki temu stałam się bardziej zaradna i samodzielna. Teraz mam przyjaciół na przykład z Tanzanii, Ghany czy Arabii Saudyjskiej. Zawsze powtarzam, że „kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana”.
Czy myślisz, że Twoje życie wyglądałoby teraz inaczej, gdybyś nie wyjechała na studia do Szwecji?
Zdecydowanie tak. Ukształtowały mnie doświadczenia, jakie zdobyłam za granicą. Zobaczyłam jak ważna jest wytrwałość w dążeniu do celu i realizacji marzeń.
Roksana Brzóska, 24 lata
- studiowała biznes międzynarodowy na Uniwersytecie Jönköping
- zdała polska maturę w liceum w Gdańsku
Rozmawiała Karolina Ludwikowska
Wywiad ukazał się w publikacji Eurodesk Studia bez granic.