Ćwiczenia z wyobraźni
Wszystko zaczęło się od Erasmusa. „Gdy mój pobyt w Portugalii dobiegał końca, nie wyobrażałam sobie, że mogę tak po prostu wrócić do Polski i wieść życie jak przed wyjazdem” – mówi Gabriela, która po licencjacie z architektury w Polsce kontynuowała studia w Portugalii.
Za czym najbardziej tęsknisz, kiedy myślisz o Lizbonie?
Za spacerami wąskimi uliczkami miasta, za jego wielokulturowością, za muzyką, która wybrzmiewa z każdego zakamarka... W Lizbonie mieszkają ludzie ze wszystkich kontynentów, ale panuje harmonia i jest bezpiecznie. Chciałabym, żeby tak kiedyś było w Polsce.
Jak doszło do tego, że znalazłaś się w Portugalii?
Moja historia zaczęła się jak tysiące innych – od wymiany studenckiej Erasmus. Portugalia była dla mnie wielką niewiadomą, krajem z którym nie miałam żadnej więzi emocjonalnej. W Lizbonie zakochałam się jednak od razu. Pół roku, które tam spędziłam, było jednym z piękniejszych okresów w moim życiu. Gdy mój pobyt dobiegał końca, nie wyobrażałam sobie, że mogę tak po prostu wrócić do Polski i wieść życie jak przed wyjazdem. Wtedy pojawiła się myśl, by w Portugalii rozpocząć studia magisterskie. Pół roku później byłam już studentką Uniwersytetu Technologicznego w Lizbonie.
To był dobry wybór?
O ile przyjemniej jest projektować coś, co powstanie w przepięknej scenerii! Poza tym uniwersytet w Lizbonie daje studentom bardzo dużo możliwości, jak różnego rodzaju wymiany czy staże zagraniczne. Jednym z bardziej ekscytujących doświadczeń był sfinansowany przez uczelnię 10-dniowy wyjazd na Wyspy Zielonego Przylądka. Na miejscu dokonywaliśmy analizy urbanistycznej miasta, które później mieliśmy przeprojektować w ramach zajęć.
Na swoim roku byłaś jedyną cudzoziemką. Czy z tego powodu prowadzący traktowali Cię inaczej?
Nigdy nie odczułam, żebym była inaczej oceniana przez moje pochodzenie – co najwyżej u niektórych prowadzących budziłam zainteresowanie. Czasem żartowali, że przy projektowaniu mam swoje polskie, pragmatyczne podejście, i muszę puścić wodzę fantazji i popłynąć, a nie w kółko skupiać się na cyferkach czy warunkach technicznych. Generalnie prowadzący byli bardzo życzliwi i pomocni. To, co najbardziej mnie uderzyło, to ich otwartość i traktowanie studenta na równi, z pełnym szacunkiem. Zdarzało się, że profesorowie sami podchodzili do mnie na korytarzu, by spytać czy nie potrzebuję ich pomocy w jakimś projekcie. To było urocze i zawsze wprawiało mnie w lekkie osłupienie.
Jak wyglądały Twoje studia w porównaniu z tymi w Szczecinie?
Podejście do projektowania architektonicznego w Portugalii i w Polsce się bardzo różni. Studia w Polsce przede wszystkim przygotowują technicznie. Na pierwszym miejscu zwraca się uwagę na funkcjonalność architektury, jej praktyczność, rozwiązania budowlane, technologię. W ciągu semestru student ma do wykonania kilka, kilkanaście projektów różnych obiektów. Na mojej lizbońskiej uczelni było dokładnie odwrotnie. Podczas pierwszego semestru skupialiśmy się jedynie na idei, koncepcji i kontekście projektowanego zespołu. Dopiero w następnym semestrze opracowywaliśmy bardziej szczegółowe rysunki techniczne, których finałem był projekt obiektu.
Czyli musiałaś zupełnie przestawić myślenie.
Podczas procesu wymyślania odruchowo chwytam za kartkę i ołówek, i staram się naszkicować to, co mam w głowie. Pamiętam, jak raz prowadzący zwrócił mi uwagę, bym tego nie robiła – a zamiast tego starała się przedstawić swój pomysł… budując coś z kartonu. W Lizbonie pracowaliśmy na makietach. Zamiast kartki, nie wspominając o komputerze, braliśmy do ręki karton, nożyk i na gorąco tworzyliśmy nowe formy. Była to dla mnie całkowita nowość. W Polsce makiety się zdarzały, ale służyły one jedynie do zaprezentowania gotowego już projektu. Za to w Lizbonie wycinanie, klejenie i dopasowywanie do siebie różnych elementów było ćwiczeniem naszej kreatywności.
Pewnie ciężko byłoby wybrać, które podejście jest lepsze?
Studia w Polsce bardziej przygotowują do zawodu. Uczy się na nich tego, czego oczekują pracodawcy: znajomości programów komputerowych i warunków technicznych, umiejętności pracy pod presją czasu, efektywności. Studia w Lizbonie pozwalają natomiast rozwinąć wyobraźnię, szukać nietuzinkowych rozwiązań, uczą szacunku do historii miejsca. Cieszę się, że miałam możliwość poznania jednej i drugiej szkoły!
Czy połączyłaś studiowanie z pracą?
Niestety, tryb studiów i ich intensywność nie pozwoliły mi na pracę. Na szczęście czesne, na tle innych krajów Europy Zachodniej, nie było aż tak wysokie – razem z opłatami za ubezpieczenie zamykało się w kwocie 1200 euro rocznie. Do tego trzeba jednak doliczyć pozostałe wydatki – studiując architekturę, również w Polsce, trzeba przygotować się na zakup materiałów do makiet czy niezliczoną ilość wydruków... Gdyby nie moi rodzice, którzy wspierali mnie finansowo przez te lata, nie byłabym w stanie spełnić mojego marzenia o studiowaniu w Portugalii.
Jak wygląda rynek mieszkaniowy w Lizbonie?
Ceny mieszkań są wysokie i niewspółmierne do wysokości zarobków. Nawet ludzie po trzydziestce, pracujący od kilku lat, często nie mogą sobie pozwolić na samodzielny wynajem. Ciężko znaleźć mieszkanie dwu-, trzypokojowe poniżej 800 euro – dla porównania, pensja osoby zaraz po studiach zazwyczaj nie przekracza 900 euro. Gdy po raz pierwszy przyjechałam do Lizbony w 2015 roku, ceny pokoi na wynajem, o przyzwoitym standardzie, zaczynały się od 300 euro. Cztery lata później miałam problem ze znalezieniem pokoju za 400 euro. Niekiedy w centrum zdarzały się oferty po 500 euro i więcej! Przyczyną takiego stanu rzeczy jest ogromny napływ turystów. Kolejnym minusem jest standard mieszkań – nie są remontowane, nie mają centralnego ogrzewania, przez co zimą są potwornie chłodne. A ceny prądu są bardzo wysokie. W styczniu nie raz zdarzało mi się siedzieć w domu w kurtce zimowej…
Czy coś jeszcze Cię zaskoczyło podczas codziennego życia za granicą?
W Portugalii z każdym – czy to twój wieloletni przyjaciel, czy dopiero co poznana osoba – na powitanie wymienia się dwa całusy w policzek. Z początku wprawiało mnie to w lekki dyskomfort. Pamiętam, że raz zostałam przywitana w ten sposób na rozmowie kwalifikacyjnej o pracę! Inaczej też rozumiemy gościnność: Portugalczycy rzadziej zapraszają do domu, najczęściej organizują przyjęcia w restauracjach, podczas których… goście płacą sami za siebie! Generalnie w Lizbonie większość dnia spędza się na mieście. Począwszy od śniadania jedzonego w pastelarii, po drodze do pracy; przez obficie celebrowany lunch, który dla Portugalczyków jest absolutną świętością i porą, w czasie której nie można załatwić żadnej sprawy; po późną kolację, bardzo często spożywaną po godzinie 21.
Jakie jest najmilsze i najgorsze wspomnienie z czasów portugalskich studiów?
Nie zapomnę dumy, jaką czułam, kiedy wraz z moimi kolegami po raz pierwszy w życiu zaprezentowałam swój projekt na wernisażu, zorganizowanym przez uczelnię oraz kiedy otrzymałam najwyższą notę na roku, z egzaminu z historii architektury portugalskiej. Najtrudniejszy był chyba okres przed oddaniem pracy magisterskiej oraz… egzamin z zarządzania, do którego podchodziłam kilkukrotnie. Do dziś mam problem ze sporządzeniem bilansu rachunkowego!
Na ostatnim roku portugalskich studiów znowu wyjechałaś na Erasmusa. Tym razem do Włoch…
Włochy od zawsze były na liście państw, w których chciałam pomieszkać. Na przedostatnim semestrze studiów zdecydowałam się wyjechać do Rzymu – pomyślałam, że być może to ostatnia szansa, by zobaczyć, jak się żyje w Wiecznym Mieście. Rzym jest wspaniałym miejscem, ale to Lizbona skradła moje serce.
Czy studiowanie za granicą Cię zmieniło?
Jak patrzę na siebie sprzed 5 lat, to widzę inną osobę. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że przeprowadzę się do innego kraju, skończę tam studia i przeżyję wszystkie te przygody, to pomyślałabym, że ma bujną wyobraźnię. Doświadczenie ostatnich kilku lat poszerzyło moje horyzonty i choć może zabrzmi to patetycznie, pozwoliło uwierzyć, że świat stoi przede mną otworem. Studia za granicą to fantastyczna okazja do poznania ludzi z różnych krańców świata, a co za tym idzie, najlepsza lekcja tolerancji, pokory i zrozumienia, że inne nie znaczy gorsze. Jestem ciekawa, w jakich nowych miejscach przyjdzie mi się odnaleźć, a tymczasem Lizbonie nie mówię adeus, a jedynie até logo!
Gabriela Kuleczko, 27 lat
- studiowała architekturę w Instituto Superior Técnico w Lizbonie,
- uzyskała licencjat z architektury na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technicznym w Szczecinie.
Rozmawiała Karolina Ludwikowska
Wywiad ukazał się w publikacji Eurodesk Studia bez granic.